sobota, 26 stycznia 2013

Nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać.

Imię i nazwisko : Scott Summers
Wiek : 29lat
Płeć : Mężczyzna
Zajęcie/zawód : Komendant głównej komendy w mieście
Moce : Absorbuje otaczającą go energię (np. światło słoneczne, elektryczność) w celu wytworzenia wiązki promieni laserowych o niszczącej mocy, którą wystrzeliwuje z oczu. Jak i posiada nienaturalną szybkość, tak szybką, że można go wyczuć , ale nie można go zobaczyć.
Historia: Żył sobie jak zwykłe dziecko. Kochająca rodzina, mama, tata, brat. Zdarzały się sprzeczki, ale przecież zawsze ktoś był obok i pomagał. Był starszy od brata, tak więc musiał być bardziej odpowiedzialny. Można było nawet stwierdzić, że żył w zamożnej rodzinie. Pewnego dnia wybrali się na wycieczkę, cała rodzina , jak to zwykle robili w wakacje. Wracali właśnie do Stanów Zjednoczonych. Nie wiedział co dokładnie się stało , ale silnik samolotu nagle zapłonął. Pamiętał panikę, ostatnie spojrzenie mamy, tą zapłakaną twarz, łzy spływające po jej policzku, tak szybko i bez opamiętania. Ojciec też miał wilgotne oczy, ale nie rozumiał czemu nie skaczą ? Mówili , że pierw dzieci, skoczyli. Zanim otworzyli spadochrony przyrzekli sobie , że cokolwiek by się nie działo, zawsze będą 'razem' . Koniec , czarna dziura, spadochron się otworzył a później nic ... musiał uderzyć się w głowę. W szpitalu mówili, że był w śpiączce dwa lata. Lekarze nie wierzyli kiedy mały się ocknął. Wtedy po raz pierwszy okazało się jaką dysponuję mocą. Kiedy chcieli sprawdzić ,czy jego źrenice reagują na światło , z jego oczu wydobył się czerwony promień o nie opisywalnej mocy. Została tylko dziura w dachu.Uciekł, nie wiedział co ma teraz robić, był przestraszony. Nic nie widział, nie wiedział gdzie idzie jaka jest pora... ani gdzie jest.  Można sobie to łatwo wyobrazić, zamknąć oczy i iść po nie znanym nam terenie. Długo tak się nie da , ale on nie mógł otwierać oczu. Po kilku dniach znaleźli go inni mutanci. Skonstruowali dla niego specjalne okulary dzięki którym mógł normalnie patrzeć na świat. Normalnie to oczywiście pojęcie względne, nigdy nie było już tak jak dawniej, nigdy. Nie było rodziców, nie było jego brata, a zarazem najlepszego przyjaciela, nie było tego domu, pokoju w którym zawsze się budził. Wszystko się zmieniło. Instytut funkcjonował całkiem spory czas , ale mówi się, że nic nie trwa wiecznie. Zaatakowała ją grupa Magneto, on nie przystał do nich, udał się w wędrówkę poszukując takich jak on. Udało się, znalazł wielka i okazałą budowlę zamku, zaciekawiło go to co kryję się za jej murami. Przeczucia go nie myliły, tam właśnie poznał innych mutantów. Pomogli mu wstać na równe nogi, miał tam miejsce do treningów, do opanowania swoich mocy. Świat przybrał inne barwy, wiedział, że zawsze wracając tam mógł spotkać się z dobrą radą czy pomocą.  Nie zamieszkał w samym budynku, wynajął mieszkanie , tak żeby być bliżej szkoły policyjnej. I tak na zamku bywa prawie codziennie i do późnych pór.
Charakter : Zmienna osoba, to trzeba przyznać. Dzieję się to dlatego, że w sumie , całe życie po wypadku, wypełnione było cierpieniem. Zawsze stara się być miły, radosny... ale jak to czasami bywa, kumulowana złość wybucha zazwyczaj w nie odpowiednich momentach. To może nie jest moc, ale tak samo jak ich musiał uczyć się opanowywać , gniew i inne uczucia. Tak więc jak tylko potrafi stara się być taktowny, uprzejmy to jest chyba z natury, w ogóle jest pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem , tyle, że jak każdemu zdarzają mu się dni w których jest typowym pesymistą. Zawsze trzymał się myśli, że nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać, zawsze jest jakieś wyjście. Gdy byliśmy dziećmi czasami w naszych zeszytach ćwiczeń były labirynty, na starcie była np. myszka a na drugim końcu ser, trzeba było doprowadzić myszkę do serka, tyle , że nie można było oszukiwać i chodzić przez ściany. Ta gra ma całkiem sporo wspólnego z życiem. My też jesteśmy w takim labiryncie, czasami zdarza się nam wejść w niewłaściwy korytarz, z którego trzeba się później wydostać, ważne bardzo jest żeby mieć ten swój ser, bo jeśli go nie będzie to staniemy w miejscu, bo przecież nie można dążyć do czegoś czego nie ma. Nie można iść na skróty, nie możesz przejść przez mur( metafora-bo kiedy ktoś ma taką moc to sobie przejdzie nawet przez pancerną ścianę) trzeba iść drogą, której przecież my sami odkrywamy, bo co to za gra kiedy ktoś narysował nam już linię.
Dodatkowe informacje :
- Kolor jego oczu to brązowy, ale przez fakt, że nie cały czas nosi okulary nikt tego nie wie
- Na co dzień nosi okulary, które zatrzymują promień na stałe, do treningów czy ewentualnej walki ma inny zestaw, który przepuszcza fale energii, gdy naciśnie się guzik z ich boku.
- Sport to jedna z jego ulubionych dziedzin.
------------------------------------------------------------------------------
Karta postaci robiona na szybko także myślę, że jeszcze ulegnie paru zmianom. | Jak wiadomo cyklop w x-men , nie miał mocy szybkiego biegania, ale ja postanowiłem stworzyć kogoś mieszanego, biorąc jeszcze pod uwagę ,że w części x-men pierwsza klasa Scott Summers nie występuje.

17 komentarzy:

  1. [Siema, co powiesz na zaczęcie jakiegoś wątka, żeby nie był nudno ? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [oczywiście, ale ty zaczynasz ... ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No jasne xD] Drobny deszcz stukał o parapety okien dając znak, że zbliża się odwilż. Przez ciemne, nocne chmury nie było widać ani jednej gwiazdy. Mrok spowił jeszcze dość wcześnie okolice. Bezlistne drzewa stały w bezruchu jak posągi czekając na ciepłe dni lata. W tak dość śpiący i melancholijny dzień Charles nie miał dobrego nastroju. Jak zapewne większość "ludzi". Miewał dziwne myśli, które szumiały w jego mózgu nie dając mu spokoju na odprężenie się. Nie mógł dużej siedzieć w miejscu. Nawet ulubiona lektura i kawa mu nie pomagały. Zszedł więc po schodach na dół do salonu żeby sprawdzić czy czasem nikt tam nie siedzi. Ku jako radości zobaczył Scotta siedzącego przed małym, czarno białym telewizorem.
    - Cześć. - Powiedział w miarę głośno, żeby dźwięk telewizora i krople deszczu nie zagłuszyły jego powitania. - Jak życie ? - Zapytał siadając na kanapie. W głębi nie chciało mu się tu siedzieć i miał nadzieje, na to że uda mu się gdzieś wyjść ze Scottem albo bez niego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę, nie słyszał tych głosów wydobywających się z telewizora. Patrzył tylko na niego i tak nie widząc. Słuchał go nie słuchając. Donośny głos Charlsa wyprowadził go z zamyślenia. Ociężale przeniósł na niego wzrok, tak on też nie miał humoru, można było przypuszczać, że to przez ciśnienie, ale to były tylko mniemania. - Siema. - Na jego twarzy powoli zaczął się pojawiać nikły, lecz szczery uśmiech. - Naprawdę chcesz wiedzieć? Sam czasami tego nie chcę, lecz skutecznie to do mnie wraca, wiesz? Dla mnie jak na tą chwilę są dwie teorie, życie to jest gra ... możesz być kim tylko zechcesz , sam wybierzesz sobie drogę. Albo jest to choroba, nowotwór ... możesz zginąć a możesz z nim walczyć. To tak w skrócie - uśmiechnął się szerzej, jakby ulżyło mu po tym kiedy wydobył z siebie te przemyślenia. - A co u ciebie? Jak się czujesz ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze to nie spodziewał się tak rozległej wypowiedzi. Jednak bardzo ucieszył się słysząc coś więcej niż "super" czy "fajnie". Pokiwał głowa na jego słowa dając mu do zrozumienia, że rozumie i też często poddaje się podobnym refleksją na temat życia.
    - U mnie chyba dobrze, chociaż ostatnio dzieją się dziwne rzeczy których nie rozumiem. Staram się ze wszystkimi utrzymywać dobry kontakt, a jednak z jedną osobą jest to bardzo trudne. Nie chodzi o to, że się nie lubimy bo jest wręcz przeciwnie ... i to chyba jest ten problem ... - Powiedział z zamyślonym wyrazem twarzy. Jest wiele istot, których mimo swej wielkiej woli nie pojmował. Widocznie jeszcze do tego nie dorósł.

    OdpowiedzUsuń
  6. -rozumiem- uśmiechnął się mimowolnie, bo wiedział o jaką osobę mu chodzi. Nie chciał jednak wtrącać się w ich relacje. - zobaczysz ... ułoży się tylko trzeba poświęć temu trochę czasu.- Podszedł do ekranu i nacisnął przycisk, który go wyłączył. Ten hałas zaczynał mu nawet przeszkadzać. Wrócił na swoje miejsce, spoglądając na niego. - Coś ciekawego się działo ostatnio ? Nie było mnie kilka dni, ponieważ musiałem parę spraw załatwić. - Nie lubił wypowiadać tych słów 'parę spraw'. Nie znaczyły one nic konkretnego, były wręcz ucieczką od mówienia co było prawdziwą przyczyną jego nieobecności.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Ja tego nie rozumiem. Mój umysł jest zamknięty na takie sprawy. - Odparł z nutą rozbawienia przyglądając się jego poczynaniom. Gdy Scott zadał pytanie zamyślił się na chwilę wracając do wydarzeń z ostatnich dni. - W sumie to nic się nie działo. Ale słyszałem kilka plotek. Całkiem ciekawych. - Powiedział poważniejąc w mgnieniu oka. - Podobno policja znalazła w starym magazynie za supermarketem ślady walki. Ale wiesz nie jakieś zwyczajnej. Na ścianach były czarne plamy jakby ktoś je ogniem przypalał, a na ziemi walały się różnego rodzaju kawałki płyt metalowych z pobliskich koszy na śmieci. - Zamilkł na chwilę taksując go spojrzeniem. - Wiesz co mam na myśli prawda ? - Zapytał go, a w jego głowie już powstawały możliwe scenariusze walki dwóch mutantów. Może był ich więcej. Może nie wszystkie ślady ujawnili. Coś ukrywają przed społecznością. Na pewno. Ślady DNA, odciski palców, podeszwy butów i tak dalej. Z pewnością znaleźli już jednego sprawdzę, może nawet go już złapali nieświadomi tego że nie jest to zwykły człowiek. Jeśli ten mutant są ujawni biedzie to oznaczało koniec "sielankowego" życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchał go bardzo uważnie , wydawało się to naprawdę interesujące i jednocześnie niebezpieczne. Nie byłoby ciekawie jakby społeczeństwo dowiedziało się ,że owymi sprawcami były mutanty. - Wiem, wiem - westchnął - To dla nas nie oznacza niczego dobrego. A jeśli pokazali to w mediach... nie dobrze - mruknął- Będą szukać więcej takich śladów, przecież te hieny właśnie takim czymś się karmią - martwił go ten fakt, że jeśli poszli by w tym kierunku, to mogli by znaleźć instytut właśnie takich istot jak oni.

      Usuń
    2. Pokiwał głową. - Właśnie, dlatego chcę znaleźć sprawców przed nimi. - Powiedział chowając dłonie w kieszenie bluzy. - Trzeba odszukać tych mutantów i ukryć. Jeśli wpadną w ręce policji i tak dalej to po nas. Zaczną ich przesłuchiwać, badać ... - Westchnął. Próbował zatrzymać coś co jest nie nieuniknione. Jak nie teraz to kiedy indziej ludzie dowiedzą się o istnieniu mutantów, a on nie będzie mógł nic na to poradzić. Nie mógł pogodzić się z tą myślą. - Chce, żebyś poszedł ze mną i pomógł mi ich odnaleźć. - Wypalił w końcu patrząc na niego badawczo wyczekując reakcji. - Oczywiście jeśli chcesz ...

      Usuń
    3. To była dobra koncepcja, chociaż na tą chwilę mogą coś zrobić. - Miejmy nadzieję, że ich nie znaleźli. - Po jego ostatnich słowach jakby się ożywił. Uniósł głowę i przymrużył oczy jakby chcąc nadać tej sytuacji większej atmosfery - oczywiście, że z tobą pójdę - wstał na równe nogi - To nasz obowiązek pomóc im się odnaleźć - traktował sprawę całkiem poważnie. A mogło to przy okazji oznaczać poznanie nowych mutantów, dowiedzenie się o innym mocach i ogólnie zapoznanie kogoś nowego rozumiejącego 'takie' życie w ukryciu.

      Usuń
    4. Skinął głową i skierował się w stronę wyjścia z zamku. - No to super. Tylko miejmy nadzieję, że policja posprzątała już po sobie i będziemy mieli swobodny dostęp do miejsca zdarzenia. - Powiedział gdy już maszerowali w stronę miejsca walki. Kiedy tak szli mijało ich coraz mniej ludzi. Zapuszczali się w dzielnice miasta nie odwiedzaną przez porządnych obywateli lecz tych należących do czarnej listy społeczeństwa. Przemierzając każdy metr chodnika można było się spodziewać ataku z różnych stron. W oddali dało się słyszeć kilka trzasków tłuczonych butelek po piwie. Coraz bardziej gasnące światła zaprowadziły ich w mroczną uliczkę kończącą się ślepym zaułkiem. Na betonowych ścianach widniały czarne ślady. Jakby wypalone ogniem. Widać, że policja tu była. Wszelkie przedmioty na których mogły zostać odciski palców i DNA zostały zabrane. Ale może coś uszło uwadze specjalistów. Charles zaczął obchodzić wolno ściany badając je wzrokiem i niczego nie dotykając. Na ziemi było widać kilka rozmazanych kropel krwi. Zmarszczył brwi i spojrzał na Scotta. To wyglądało dziwnie. Żaden normalny człowiek nie zostawiłby tak złożonych śladów po walce. Ciekawe co policja wymyśli. Jaki plan wydarzeń ułoży.

      Usuń
    5. Szedł w równym tempie co do Charlsa, co jakiś czas rozglądał się dookoła, szczerze mówiąc intrygowały go miejsca takie jak to. Więc i dlatego tak szybko zgodził się na owy pomysł pójścia tutaj i powęszenia. Gdy się zatrzymali zlustrował ścianę uważnie, bardzo uważnie, obejrzał to miejsce przede wszystkim pod kontem ścian, nie podłogi, jakby właśnie na ścianach miał znaleźć coś jeszcze oprócz tej wielkiej czarnej ''plamy''. Spojrzała na towarzysza już nic nie mówiąc, bo żadne słowa nie przychodziły mu do głowy.

      Usuń
    6. Spojrzał na niego.
      - I co o tym sądzisz ? - Zaptał podchodząc do ściany i z bliska przyglądajac się jeszcze uważniej niż kilka minut temu, wypalonej plamie. Zamyślił się głęboko wyczekując tym samym odpowiedzi od swojego toważysza.

      Usuń
    7. [ Tam w moim poprzednim powinno być spojrzał * ]
      - Szczerze mówiąc to nie wiem, ale zapowiada się ciekawie.- Bo nie bardzo wiedział w sumie co to wszystko może oznaczać, oprócz tego, że rozegrała się tu walka dwóch najprawdopodobniej mutantów

      Usuń
    8. Odwrócił się w jego stronę marszcząc może i trochę zabawnie brwi. - Niedobrze ... tz. to jest ciekawe tylko, że jeśli ludzie zaczną coś podejrzewać. Wiesz oni nie są tacy głupi jakich grają. - Powiedział i przeszedł się kawałek po miejscu tego jakże dziwnego wypadku. - Nie wszyscy mutanci są dobrze do nich nastawieni. Wiem, że tworzą się już grupy chcące wywołać wojnę z ludźmi i ukazać im prawdę ... o nas. - Powiedział poważnym tonem zmartwiony tym faktem.

      Usuń
    9. - No właśnie... jakby i tak było mało problemów to jeszcze ci się zbuntują - pokręcił głową. Wojna nigdy nie była dobrym rozwiązaniem. Nie była, nie jest i nie będzie. Ciekawe kiedy istoty żyjące na tym świecie to zrozumieją ? - Najgorsze jest to, że zobaczą skutki już po fakcie... - westchnął ciężko.

      Usuń
  8. [Heeeeloł. Właśnie wróciłam z szkoły, więc zacznę wątek. I zróby tak. Ja moje odpowiedzi pisze pod twoją notką, a ty pod moją. Tak będzie wygodniej.]

    Mimo iż było zimno, mokro i ponuro, owa czarnowłosa kobieta, znana z jakże ognistego charakteru, właśnie spacerowała brzegiem jeziora, dość oddalonego od zamku. Dlatego też miała niemalże stuprocentową pewność, iż nikt, kto ją zna (A zna ją niewielka ilość osób) Ją zauważy. Jak zwykła, na niewielkie ramiona, zarzuciła sobie rozciągniętą, przydługawą, czarną męską koszule, która była już dość zniszczona jak i krótkie, czarne spodenki, sięgające zaledwie do początku uda. Niewielkie, bose stopy śmigały po nasiąkniętej mokrej ziemi. Było jej iście gorąco, co można było łatwo zauważyć. Jednak minusem tego wszystkiego był fakt iż jej delikatne nogi, były lekkawo ranione poprzez niewielkie gałązki na ziemi i inne tego typu, leśne odpady. Miała na nich pełno zadrapań, jednak niespecjalnie się widać tym przejmowała. Zaczesała czarny lok i momentalnie przystanęła w miejscu, unosząc brwi ku górze, kiedy w oddali zamajaczyła jej jakaś męska sylwetka.

    OdpowiedzUsuń